ltp ltp
986
BLOG

Siermiężna propaganda wicenaczelnego "Gazety Wyborczej"

ltp ltp Polityka Obserwuj notkę 15

Zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” popełnił kolejny wstępniak do weekendowego wydania dziennika. Kto nie  czytał, niech żałuje, bo jest z czego się śmiać. Nie ma to jak skrytykować Jarosława Kaczyńskiego za  to, co prezydent Recep Tayyip Erdogan robi w Turcji. Dziwne? Ani trochę - i w tym problem

 

„Stambuł w Warszawie” – taki tytuł redaktor Jarosław Kurski wybił nad swoim tekstem opublikowanym na pierwszej stronie weekendowej „Gazety Wyborczej”. To krótki artykuł, składający się z zaledwie kilku akapitów, ale jakże pouczający i symptomatyczny.

Pouczający, bo pokazuje, że Jarosława  Kaczyńskiego można krytykować właściwie za wszystko; symptomatyczny, bo jest skrajnym przejawem swoistej dekadencji panującej w redakcji przy Czerskiej – o ile treść argumentacji zawsze była tam sztampowa, o tyle forma w większości przypadków trzymała poziom, choć i z tym, oczywiście, można dyskutować. Teraz jednak agresywna propaganda michnikowszczyzny porzuciła finezję i dawną subtelność formalną na rzecz ordynarnej, siermiężnej propagandy. Redaktorzy pracujący w „Gazecie Wyborczej” nie mają już monopolu na najwyższe kompetencje językowe i tekstualne w Polsce.

Na początku wstępniaka Jarosław Kurski przytacza wypowiedź prezesa Prawa i Sprawiedliwości sprzed dwóch lat, w której Jarosław Kaczyński stwierdza: „Trzeba zrobić wszystko, by Polska była tym, czym jest dzisiaj Turcja”. Następnie pisze Jarosław Kurski kilka zdań dalej: „Brak przesłanek, że fascynacja Kaczyńskiego Erdoganem ustała po stłumieniu w Turcji puczu, gdy represje i czystki obejmują tysiące sędziów, prokuratorów, nauczycieli, urzędników, którzy tamtej dobrej zmianie zawadzają (…) Prezes ma się od kogo uczyć”.

Później następuje długi ustęp, w którym Jarosław Kurski przedstawia apokaliptyczną wizję rządów Erdogana w Turcji. Ograniczanie swobód i wolności obywatelskich, cenzura, terror, fundamentalizm religijny, inwigilacja, radykalizm (skrajnie prawicowy, bo, jak wiadomo, jakikolwiek inny na planecie Ziemia nie występuje), zmiany w polityce historycznej, zwrot w stronę polityki narodowej – niczego w tekście nie może zabraknąć. „Turcja staje się rewersem demokracji”. Po tym ostatnim stwierdzeniu wystarczy tylko podmienić podmiot zdania i puenta wstępniaka gotowa, co też Jarosław Kurski robi, chociaż nie wprost: „Skala represji po tureckim puczu dowodzi, że władza absolutna demoralizuje się absolutnie. Wiara w samoograniczenie się satrapy jest naiwna. PiS też nie ograniczy się sam, skoro usuwa demokratyczne hamulce władzy”.

Tak oto Jarosław Kurski we wstępniaku pt. „Stambuł w Warszawie” krytykuje Jarosława Kaczyńskiego za decyzje i działania prezydenta Turcji. Jedyne argumenty, którymi zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” operuje w tekście, to strzępy wypowiedzi prezesa PiS sprzed dwóch lat, w których zresztą Jarosław Kaczyński jednoznacznie odnosi się do ówczesnej sytuacji w Turcji („dzisiaj”), subiektywne odczucia samego autora („Nie mam złudzeń, że coś powstrzyma człowieka osobiście uczciwego, ale pielęgnującego urojone krzywdy, przekonanego o wyłączności swoich racji”) oraz karkołomne spekulacje.

To wszystko sprawia, że tekst redaktora Jarosława Kurskiego można uznać za kpinę z inteligencji czytelnika (a podobno, o czym poniżej, „inteligencja” stanowi gros czytelników „Gazety Wyborczej”). Teksty takie, jak ten pt. „Stambuł w Warszawie”, właściwie oparte są na absurdalnie skonstruowanej paraleli, przypominającej formalnie niesławny argumentum ad Hitlerum. Nie jest to publicystyka celnie punktująca obóz rządzący, ale siermiężna propaganda obliczona na budowanie w umysłach odbiorców ordynarnej asocjacji: Erdogan = Kaczyński, Turcja Erdogana = Polska Kaczyńskiego. Tylko czy ktoś, kto żyje w Polsce na co dzień, a jego jedyną lekturą nie jest „Gazeta Wyborcza”, może dać się do tego przekonać? Przecież to tylko kalka z wyświetchtanych już wzorów takich, jak Putin = Kaczyński czy Orban = Kaczyński. Nawet z czysto technicznego punktu widzenia metoda komunikowania przez redaktora Jarosława Kurskiego swoich przekonań budzi wątpliwości, bo treść podana w siermiężnej formie zasadniczo blokuje rozszerzenie zasięgu komunikatu poza dogmatycznych czytelników dziennika Adama Michnika. Może czas zapisać się na szkolenie z PR-u czy komunikowania masowego, redaktorze Kurski?

Nie jest tajemnicą, że Agora znajduje się w tarapatach finansowych. Ale teksty takie, jak siermiężny wstępniak Jarosława Kurskiego, pokazują, że na Czerskiej brakuje nie tylko pieniędzy. Deficyt finezji w codziennej walce ideologicznej staje się coraz bardziej wyraźny. Niby z logiką redaktorzy „Gazety Wyborczej” zawsze byli na bakier, chociaż przodowali w tej „historycznej”, po Heglu i Marksie, a za Leninem i Gramscim nazywanej też „dialektyką”

Ciekawe, co na to czytelnicy? Dodam tylko, że handlowcy „Wyborczej” podobno jeżdżą po potencjalnych klientach i usiłują sprzedawać przestrzeń reklamową w tym dzienniku, posiłkując się prezentacją, z której wynika, że większość czytelników gazety to inteligencja.

Ale  czy rzeczywiście jest się czemu dziwić? Skoro argumentum ad Hitlerum na dobre zagościł w dyskursie krytyków nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, ale całej polskiej prawicy, przyrównanie prezesa Prawa i Sprawiedliwości do współcześnie działającego polityka mogłoby oznaczać, że zaczadzeni redaktorzy z Czerskiej zaczynają schodzić na ziemię. Jednak czy na pewno tędy droga po rozum do głowy?

ltp
O mnie ltp

Pozostaję otwarty na współpracę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka